czwartek, 18 grudnia 2014

niedziela, 7 grudnia 2014

Piąta mobilność: Csorna (Węgry)

Od 30 listopada do 4 grudnia, polska grupa Comenius w składzie: Anita Winiarsk, Karolina Malinowska, Marcin Łobaczewski, Jędrzej Szwaja - uczniowie, Monika Toll, Halina Bartkowiak - Nauczyciele, wzięła udział w 5 już mobilności. Tym razem udano się na Węgry do miejscowości Csorna, w pobliżu miasta Győr.


Dzień 1

Jak zwykle bez spóźnienia Sztuki by się nie obeszło i oczywiście zamieszania związanego z miejscem zbiórki :D W czasie drogi praktycznie nie spałam. Znacznie ciekawsze było obserwowanie Karoliny śpiącej z otwartą buzią. Pierwszym większym przystankiem była krzywa wieża, niedaleko granicy czeskiej (Ząbkowice Śląskie). Ah i to zabawne ustawianie się przy niej aby sprawdzić jej kąt nachylenia. W rytmie reggae zmierzaliśmy ku Słowacji gdzie był następny przystanek. Niesamowite widoki górzystej krainy w połączeniu z ruinami zamku. To właśnie tam Karolina wyimaginowała sobie swój świat i zapraszała wszystkich na herbatę. W Bratysławie zjedliśmy obiadokolację i oczywiście musieliśmy ją zwiedzić. Właśnie stamtąd mam plakat Suicide Silence! W centrum odbywał się jarmark świąteczny. Mieliśmy okazję spróbować kasztanów. Niesamowite miasto. Zmęczeni i pełni wrażeń dojechaliśmy do Hotelu i oczywiście poszliśmy spać.
Anita Winiarska








Dzień 2

Wstaliśmy rano, między godziną 7 a 8, umyliśmy się i poszliśmy na śniadanie. Wyjazd do szkoły w Csornie był o godzinie 9, na miejscu byliśmy około godziny 10. Zajęłoby nam to mniej czasu, ale był okropny korek. Po przybyciu, zostaliśmy serdecznie przywitani oraz przestawieni innym uczestnikom tego wydarzenia. Zobaczyliśmy węgierskie tańce ludowe.  Ogólnie podczas  naszego pobytu w szkole mieliśmy mnóstwo czasu dla siebie. Podobało mi się to, jednakże gospodarze mieli dla nas zajęcia. Mieliśmy robić z innymi uczniami różne tradycyjne węgierskie rękodzieła, tj. biżuterie wykonaną z papieru. Wbrew pozorom wyglądało to niezwykle imponująco, czego sam się nie spodziewałem.  W międzyczasie uczniowie wręczali sobie nawzajem różne podarunki związanie z tradycjami ich krajów. Po zajęciach i chwili wolnego czasu, udaliśmy się na obiad.  Na jedzenie nie można tam było narzekać, śniadania byłby dostosowane do potrzeb i gustu kulinarnego chyba każdego, można było wybrać spośród wielu  opcji to, co się zje. Takiej możliwości podczas obiadu nie było, jednakże moim zdaniem nie było to nawet konieczne,  nie słyszałem żeby ktokolwiek narzekał. Po powrocie znowu mieliśmy czas dla siebie. Do wyboru gra w piłkarzyki lub tenis stołowy. Jedna rzecz, na którą mógłbym złożyć skargę w tym dniu ( z resztą chyba nie jako jedyny )  by późny powrót do hotelu. Nie chodzi tyle o nasze zmęczenie, ale o brak możliwości zakupu CZEGOKOLWIEK w mieście, gdyż miasto po godzinie 23 przemienia się w ciemne, opustoszałe i bezludne miasto niczym z post apokaliptycznej wizji niejednego reżysera horrorów lub filmów s-f. Po nieudanym wypadnie na miasto wróciliśmy i położyliśmy się spać.
Jędrzej Szwaja












Dzień 3

Znów obudziła mnie Anita. Jak w dniu poprzednim śniadanie i podróż do szkoły, gdzie czekały na nas zajęcia sportowe. Trzeba było dobrze się nagimnastykować żeby przejść pewne etapy zawodów.  Na koniec zawodów konkurencja mnie przerosła (z racji moich gabarytów) – kolega musiał wziąć mnie „na barana” żebym mogła zerwać batona ze sznurka, następnie go zjeść i przybiec do drużyny.
Myślałam, że go zarwę, ale nie zrobiłam mu nic co by uszkodziło jego szyję :)
Po zajęciach poszliśmy na obiad gdzie na drugie fanie był jabłecznik :) Później był czas wolny na rozmowy – poznałam dwóch chłopaków (chyba z tamtej szkoły) z którymi wraz z Anitą rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się. Szkoda, że poznaliśmy ich w drugi dzień, bo w ten trzeci nie było przewidziane żebyśmy byli w szkole. Po kolacji szybko przyjechał autobus, który zabrał nas do Győr.  Tam poszliśmy z chłopakami znów zwiedzać – było wcześniej więc miasto żyło. Byliśmy w lokalnym McDonaldzie, kupiliśmy pamiątki, zobaczyliśmy uroki miasta. Po powrocie graliśmy w „karteczki” (byliśmy różnymi postaciami i musieliśmy zgadnąć kim jesteśmy- jaką postać mamy na czole). Gdy byłyśmy już zmęczone poszłyśmy spać.
Karolina Malinowska









Dzień 4

Jest to dzień tzw kulturalny – co oznacza, że nie ma dziś pracy w szkole tylko mamy możliwość zobaczenia okolicy, ciekawych miejsc i godnych uwagi obiektów.
Najpierw jedziemy do Sopron – miejsca gdzie zlokalizowany jest cudny pałac pamiętający czasy panowania władców cesarstwa austro-węgierskiego. Przepych, ogrom i barokowe ogrody… cudo.


Najbardziej zachwycił mnie zegar – jeden z wielu w ogromnej kolekcji – który na pierwszy rzut oka nie przypomniał zwyczajnego zegara tylko rzeźbę ozdobną barokowych salonów – cudo, geniusz i majstersztyk.


Zwiedzanie z przewodnikiem okazało się bardzo interesujące. Sekretne drzwi i niedokończone sale wzbudzały żywe zainteresowanie. 
Ja wyjechałam z małym zawodem – bowiem sklepik pałacowy był zamknięty i nie dane było mi zakupić pocztówek, choć miałam je już wybrane i trzymałam w dłoni :(
Kolejnym etapem był skansen zlokalizowany na terenie parku narodowego gdzie zgodnie z programem nauczania dzieci w wieku 10/11 lat spędzają tydzień na edukacji przyrodniczej – tzn śpią poza domem i mają wyłącznie zajęcia z leśnikami o ekosystemie i ekologii.


Następnie dane było nam zobaczyć gospodarstwo role będące częścią tego kompleksu edukacyjnego, gdzie były zagrody dla zwierząt i informacje o glebach, rybołówstwie, a także maszynach rolnych … widać, że rejon też stawia na edukację ekologiczną i promuje takie inicjatywy.


Po powrocie do Győr  poszliśmy zjeść tradycyjny obiad (dziwne uczucie płacić w tysiącach, ale waluta węgierska jest dość słaba w stosunku do złotówki zatem cena czasami dziwi). Najedzeni udaliśmy się na miasto aby zakupić pamiątki. Najpierw naszukaliśmy się TESCO (jak się okazało młodzież tam była, ale z uwagi na nazwę super sam nie skojarzyli miejsca). Odwiedziliśmy jarmark świąteczny gdzie zaciekawił nas lokalny przysmak – ciasto pieczone nad rusztem z posypkami w różnych smakach. Z panią Halinką przekonałyśmy się że o 20:30 galeria wymiera i prawie zamknięto nas w środku podczas gdy my, nieświadome niczego, piłyśmy późną kawę.
Monika Toll


Dzień 5

W ten dzień wyruszyliśmy w drogę powrotną. Wracając zatrzymaliśmy się w Wiedniu by pozwiedzać miasto. Odwiedziliśmy również Pragę gdzie poza zwiedzaniem zjedliśmy obiado-kolację. Do Wschowy wróciliśmy ok godziny 04:00 nad ranem.
Marcin Łobaczewski






Podsumowanie:

Plusy i minusy wyjazdu:

Minusy:
- niewystarczająca opieka uczniów węgierskich nad grupami obcokrajowców,
- słaba organizacja w pierwszym dniu,
- małe zaangażowanie kadry szkoły- wszystko robiła Eva (przynajmniej ja miałam takie wrażenie).

Plusy:
- Bardzo duże zaangażowanie p. Moniki w prace koordynatorów,
- bardzo dobra organizacja zajęć rekreacyjno-sportowych,
- ciekawy program w dniu trzecim,
- fantastyczny kierowca-pan Marek,
- bardzo dobre zachowanie naszej grupy,
- dobre warunki hotelowe.
Halina Bartkowiak